środa, 14 stycznia 2015

Jak zacząć naukę rysunku

Czasem nachodzi nas myśl, że fajnie byłoby zyskać jakąś pasję, coś, co by nas relaksowało, pomogło odnaleźć radość w codzienności. Wiele osób, które myśli zamieniają w czyny może się zdecydować sięgnąć po ołówek, gdy przypominają sobie jaką przyjemność przed pogonią za „normalnością” dawał im rysunek.
Ja zaczynałam będąc „łysym bobkiem” (tak mnie określa rodzina w tym nieprzychylnym okresie wczesnego dzieciństwa ;)). Nie wiem skąd takie ciągoty, niektórzy sądzą, że to geny, w każdym razie bardzo się cieszę, że tak wyszło. Wtedy nie znałam zasad kompozycji, perspektywy, narzędzi poza ołówkiem i kredkami i było mi po prostu dobrze z tworzeniem.
Mijały lata, a rysowanie było tym, co zajmowało mnie na bardzo długo. Pamiętam jak będąc jeszcze w wieku przedszkolnym u babci w kuchni usiadłam z ołówkiem i kartką przy stole i postanowiłam, że nauczę się rysować konie. Zrobiłam zdaje się trzy portrety klaczy Magury i nie wydawało mi się, aby dało mi to cokolwiek, a jednak. To wspomnienie mogłoby się łatwo zatrzeć, gdybym nie była tak zawzięta i odpuściła. A jednak przekształciło się w coś, co uważam za początek mojej drogi, która jeszcze się nie skończyła.
Dlaczego konie, nie mam pojęcia, może też geny ;) Zawsze siedziały mi w głowie, później stały się pasją i chociaż nie jeżdżę konno już trzy lata, nie ma dnia, żebym o koniach nie myślała. Połączyłam moje dwa największe zainteresowania w jedno, dzięki któremu mogę być po prostu blisko koni i blisko sztuki.
Być może uwielbiacie psy, koty, ptaki, cokolwiek, warto sięgnąć po ołówek i spróbować swoich sił. Nawet jeśli efekty nie będą zadowalające, na pewno przyniesie nam to relaks i być może wywoła uśmiech, a to już dużo, biorąc pod uwagę obecne zwariowane czasy. Mając pod ręką tak łatwy, tani, niekłopotliwy sposób na odstresowanie po ciężkim dniu, być może zaoszczędzimy na terapeucie :)
Nie mam pojęcia jak to jest zacząć gdzieś w którejś z dalszych części swojego życia, ale może się zdarzyć, że moje rady dla wielu z Was będą trafione i pomocne.
Czy trzeba mieć talent, aby rysować? Wiecie od czego on zależy, czym jest? Jest to po prostu większe zagęszczenie neuronów w danym rejonie mózgu. Neurony te, ich sprawność, sprzyjają pewnym predyspozycjom.
Niegdyś istniała teza, że osoby, które mają ten „talent” mają bardziej rozwiniętą prawą półkulę mózgu. Być może dlatego, że odpowiada ona za widzenie przestrzenne- głębię, perspektywę. Nie wiem czy teza ta jest aktualna i poparta badaniami, ale wiem, że takie ogólnikowe stwierdzenia są dość często rozpowszechniane.
Wracając do talentu, można nauczyć się rysować bez niego? Według mnie ten talent jest tymi predyspozycjami mózgu. Można się urodzić z zagęszczeniem neuronów w danym miejscu mózgu i znakomicie liczyć, świetnie rysować, mamy ułatwiony start, bazę, z której łatwiej nam ruszyć dalej. Podobnie ze sportowcami, pewne osoby rodzą się z kodem genetycznym, który mówi ciału o możliwościach odnośnie gibkości, szybszego metabolizmu, zawartości tkanki tłuszczowej, której mniejsza ilość ułatwia uprawianie niektórych sportów. „Przeciętny” człowiek mógłby o tym jedynie pomarzyć w fotelu przed tv, albo ruszyć się i osiągnąć podobne rezultaty bardzo ciężką pracą, która na pewno będzie trwała dłużej.
Nie chcę tu stwierdzać, że urodzony z predyspozycjami człowiek siedzi sobie i samo wszystko do niego przychodzi, także musi ciężko pracować, aby utrzymać się w formie, ale z dobrą bazą i startem zostawia z tyłu resztę.
Talent plastyczny to najzwyczajniej w świecie predyspozycja do widzenia większej ilości rzeczy, niż przeważająca część społeczeństwa, to zupełnie inne spojrzenie. I wiem, że każdy może się tego nauczyć, ale gdy zaczynamy bez bazy dobrze, gdy mamy kogoś, kto może nam pokazać na co zwrócić uwagę.
Nie wiem czy moje neurony są szczególnie sprawne i występują w tym kluczowym miejscu w większym natężeniu, wiem jednak, że ciężko pracowałam i pracuję (choć to bardzo przyjemna praca). Były łzy, złość, krew nawet się zdarzała, rozczarowanie. W niczym innym w swoim życiu nie miałam tyle samozaparcia jak w twórczości artystycznej. W ciągu całej swoje drogi natrafiłam na mnóstwo fajnych rad i sposobów radzenia sobie z problemami. Być może i komuś one pomogą.
I w każdej chwili spędzonej z kartką i ołówkiem pamiętajcie, że to ma być przyjemne, relaksujące, motywujące, a naszym celem jest robienie tego coraz lepiej i lepiej, aby uzyskać z tego maksimum zadowolenia i radości, których często po prostu za mało w naszym życiu.
  •   Rysujmy często, kiedy tylko znajdziemy okazję, luźno i bez stresu ;)
  •  Rysujmy z natury. Można wybrać się w plener, stworzyć portret swojego zwierzęcia, męża, ustawmy sobie łatwą kompozycję martwej natury- jest to najlepsze na doskonalenie techniki, wyrabianie dobrych nawyków i naukę patrzenia.
  • Obserwujmy prace innych. Dobrym nawykiem jest chodzenie do muzeów, oglądanie albumów o sztuce. Jeśli nie, zawsze pozostaje Internet i portale typu Deviantart. Takie podglądanie kształtuje nasz własny styl, na zasadzie „tu zrobiłabym inaczej, zastosowała inną kreskę, kolor itd.”. Dodatkową zaletą obserwowania innych artystów jest to, że często rozwiązania problemów, jakie możemy napotkać dostajemy podane na tacy ;)
  • Róbmy szybkie, swobodne szkice na dużym formacie (70x100cm). Ustalamy 15 minutowe ćwiczenia. To pomaga naprawdę, choć wydaje się niezwykle trudne, wszak 15 minut to strasznie mało. Uwierzcie mi, że dla oka i ręki to wystarczający czas, aby dzięki takim działaniom w dużym tempie ewoluować w swojej sprawności. Nie przejmujmy się niczym, rysujmy lekko i z rozmachem, starając się uchwycić tylko to, co dla nas najważniejsze. Niestety potrzebna jest tu sztaluga, ale być może ktoś miałby ochotę zastąpić ją ścianą, szafą czy czymś, co mu przyjdzie do głowy ;) Rysujmy na stojąco.
  • Eksperymentujmy. Nie bójmy się nowych technik czy dziwnych pomysłów. Dlaczego nie wykorzystać kawy do malowania, soli przy akwareli? Można wszystko. Bawmy się tym co robimy, bo o to w tym wszystkim chodzi.
  • Jeszcze moja uwaga odnośnie ołówka i rozmazywania. Mówi się, że to duży błąd rozmazywać ołówek. Uważam inaczej, zresztą kto może Wam tego zabronić? Spróbujcie, może znajdziecie zastosowanie w swojej twórczości. Ja przyznaję, że nie wystrzegam się tego piekielnego rozmazywania, jednak najczęściej stosuję jako bazę pod kolejną warstwę kreski. Używam do tego ręcznika papierowego, palców lub patyczka higienicznego. Wszystko zależy od upragnionych efektów.
  •  Pamiętajmy o czymś niezwykle ważnym, mianowicie dbajmy o oczy i kręgosłupy. Okulary, jeśli są konieczne, wygodna pozycja, ewentualne przerwy.
  • Poszukajmy w sobie pokładów cierpliwości, wytrwałości, bo może nie być łatwo.
  • Zwróćmy uwagę, że twórczość artystyczna ma być źródłem przyjemności. Mam nadzieję, że nikt nie znajduje się w sytuacji, w której od jego nauki rysunku zależy czyjeś życie. Bawmy się dobrze.

Jeszcze odnośnie narzędzi. Na sam początek wystarczą ze trzy ołówki o różnej miękkości, węgiel w sztabkach/pałeczkach/kredce, kredki rysunkowe typu sangwina i sepia, brystol, papier pakowy ewentualnie papier do drukarki.
Powodzenia :)


2 komentarze:

  1. Wspaniały Artykuł i bardzo ciekawy blog,cieszę się że go znalazłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny blog jak i porady; na prawdę pomocny, mimo iż rysuję już prawie rok, to nadal się uczę i cieszę, że odnalazłam twoją stronę. Teraz nawet, pomogłaś mi w wyborze kredek, za co bardzo dziękuję; mam nadzieję, że niebawem pojawi się jakiś nowy post :)

    OdpowiedzUsuń