poniedziałek, 2 marca 2015

O malarstwie akwarelowym

Chciałabym dziś poruszyć kwestię malarstwa akwarelowego. W moim życiu, ponieważ brak mi jeszcze doświadczenia, aby udzielać rad, przedstawię własne spostrzeżenia na temat techniki akwarelowej i informacje, z jakimi zetknęłam się w czasie swoich działań.
Pierwsze akwarele zakupiłam w styczniu :) To było moim marzeniem od dawna, najpierw podziwiałam akwarelistów, później mówiłam, że to nie dla mnie, że za trudne, że czasu brak. Ale czytałam na forach o pędzlach, o płynach maskujących i samych farbach. Zaczęłam oglądać filmy o tej tematyce, czytałam o zastosowaniu soli, alkoholu itd. No i przyszedł moment, że zrobiło się więcej miejsca, akurat na papier akwarelowy i gotowe akwarele ;) Skończył mi się welurowy papier do pasteli, zerknęłam na konto sprzedawcy, czy ma do zaoferowania jakieś niedrogie farby, więc przy okazji innych zakupów, nabyłam mały komplecik 12 półkostek Cotman W&N. Z jednej strony zaufanie do firmy, która mimo nieprofesjonalnej linii może zaoferować dobrą jakość, z drugiej strony cena, która była dla mnie mocno istotna, gdyż byłam przekonana, że akwarela jest tak trudna, że ja nie dam sobie z nią rady. Szkoda byłoby trzymać na półce pudełko warte 200zł i na nie patrzeć, ale już te 45zł można wydać i być może być zadowolonym.
Moje stanowisko jest trudne do określenia. Te konkretne farby na pewno są dobre na początek, ale nie mając porównania do innych, nie jestem w stanie określić w którym miejscu powinny się znaleźć- dobre i tanie, lepsze niż inne, a tańsze, czy dobre, ale da się kupić lepsze w tej cenie :D Jeszcze długa droga przede mną w określaniu jakości akwareli, ale wiem, że to co oferuje firma Winson&Newton w linii Cotman absolutnie nie zniechęciło mnie do malarstwa akwarelowego, zdecydowanie mam apetyt na więcej i dokształcam się w temacie, aby następny zakup mnie zachwycił. Zdaję sobie sprawę, że w końcu wydam lekką ręką minimum 200 zł na farby, ale teraz już wiem, że nie pozwolę im leżeć na półce :)


Kiedy dotarła do mnie przesyłka z farbami i odpakowałam każdą kosteczkę z papierka, kiedy już powzdychałam sobie do nich i odsunęłam obawy, okazało się, że właściwie nie mam czym malować. Kilka pędzelków marnej jakości z kucyka, hmmm namalowałam nimi pierwszą akwarelę, głównie pędzlem 12 z wyginającym się włosiem :D Ale trzeba przyznać, że jednak chłonność tego paskudztwa jest całkiem fajna. Później zakupiłam zestaw polecony mi przez sprzedawcę w stacjonarnym sklepie- jest to 6 syntetycznych pędzli Viva Decor z serii 3000 (http://all4artists.com/gold-synthetic-hair-round-brush-set). Coś namalować nimi się da, jako tako trzymają szpic, są mało chłonne, ale na początek wystarczy. Następny zakup pędzlowy mam już zaplanowany- będzie to duża koza do tła i dwie wiewiórki Kozłowskiego.
Papier wybierałam też w sklepie stacjonarnym. Chciałam zobaczyć i porównać, więc zakupiłam po dużym arkuszu firmy Canson oraz Daler-Rowney. Pierwszy to Canson Fontenay, 300 g/m2 bawełniany, w moim odczuciu fantastyczny, a uzyskane informacje potwierdzają, jest to jeden z lepszych papierów. Drugi to Aquafine 300 g/m2 z teksturą. Jest on wykonany z pulpy drzewnej. Być może, gdybym kupiła tylko ten drugi, uznałabym, że jest ok, ale jednak mogę porównać i niestety Daler-Rowney sprawia wrażenie plastikowego i jestem pewna, że już go nie kupię.
Z racji tego, że nie tylko papier akwarelowy służy do malowania akwarelą, użyłam ostatnio  gruntowanego akrylową szpachlą kartonu malarskiego, zdaje się, że o gramaturze 1600 g/m2 J Od niego oczekuję czegoś innego, oferuje mi to, więc na pewno będę korzystać z tego rozwiązania.
To dopiero początek mojej drogi w akwarelowym świecie, żałuję, że tak późno się odważyłam, ale mówi się trudno, ważne, że skorzystałam z możliwości rozwoju i z wielką radością będę kontynuować swoją podróż w tym kierunku. Poniżej przedstawiam moje akwarelowe prace w chronologicznej kolejności:


Canson Fontenay 28x41 cm


Daler-Rowey Aquafine 25x35 cm


Canson Fontenay 28x41 cm




zagruntowanty karton malarski 25x25 cm






2 komentarze:

  1. O matko, to coś wspaniałego! Ja z akwarelą nigdy nie umiałem współpracować z dużą ilością wody! A ty robisz to genialnie. Jak na pierwsze koty za płoty to jest megaa i nigdy nie powiedziałbym, że to prace kogoś, kto posiada farbki od stycznia! Na prawdę szok, bo sówka wygląda jak stworzona przez weterana tej techniki - tak samo pierwsza praca! Ja nigdy cmykałki do zwierząt nie miałem - niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że moje prace się podobają. Właściwie owszem, używałam wcześniej akwareli- "szkolnych" ;P Już kiedyś tu na blogu wspomniałam, że lubię się dokształcać, zazwyczaj nie podejmuję spontanicznych decyzji, jeśli chodzi o twórczość artystyczną, choć kiedyś była to tylko sucha teoria. Wolę sobie przeanalizować daną technikę, możliwości swoje i narzędzi, popracować w wyobraźni :) I nigdy nie mów nigdy, bo człowiek jest o tyle wartościową istotą, że chce się doskonalić, iść dalej. To jest fantastyczne w sztuce, że ta droga praktycznie nigdy się nie kończy, więc pędzel w dłoń i do przodu :) Ja jeszcze rok temu nie ruszałam innego zwierzęcia niż koń i innej techniki niż pastel.
      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)

      Usuń